Nowy Rok to nowe wyzwania, nowe obowiązki i nowe nadzieje. Trzeba to wszystko w pewien sposób ogarnąć i nie dać się zwariować. Postanowiłam w końcu nauczyć się planować i mieć chociaż częściową kontrolę nad tym, co robię. Nie mam zamiaru dążyć do sztywnego planowania wszystkiego, ponieważ spontaniczność to cecha, której nie mam ochoty przy okazji wytępić. Wszystko musi mieć umiar, planowanie także.
Na początek zaopatrzyłam się w kalendarze. Dwa. Jeden mniejszy do torebki, drugi ukochany Beaty Pawlikowskiej z mądrymi myślami na każdy dzień. W porównaniu do kalendarza z ubiegłego roku, ten jest zdecydowanie lepszy. Zawiera więcej miejsca na notatki każdego dnia, ma również nieco większy format. Ten służy mi w domu. Zapisuję w nim ważne daty, wizyty, moje plany. Powiem szczerze, że to wciąga. Dodatkowo zaopatrzyłam się w zeszyty, w których zapisuję planowane posty, recenzje i inne ważne dla mnie tematy. Kolorowe karteczki i pisaki, którymi zakreślam i podkreślam notatki przyciągają moją uwagę.
Powoli uczę się planować i systematycznie zapisywać ważne terminy. Zdarzało mi się bowiem, że zapomniałam wpisać ważny termin. Nie zawsze udawało się naprawić to, co przeoczyłam. Dlatego w tym roku daję sobie czas na wypracowanie dobrych nawyków związanych z planowaniem. Wbrew pozorom to, co oczywiste wcale nie jest takie łatwe. W tym planowaniu ujęłam ważną dla mnie rzecz. Uczę się języka angielskiego. Mam solidne podstawy, tylko przez długo czas nie miałam kontaktu z językiem. Zapisałam się na roczny kurs online. Uczę się w swoim własnym tempie.To wymaga wbrew pozorom większej elastyczności i samokontroli niż nauka stacjonarnie. Mam zamiar jednak nie poddawać się i systematycznie pracować. Myślę, że planowanie to ważna rzecz, jeśli chcemy by czas nie przeciekał przez palce i chcemy coś osiągnąć. To, co zapisane na papierze mnie przynajmniej bardziej dyscyplinuje. To taki dialog z samą sobą. Ważne jest natomiast to, żeby w tym planowaniu nie zatracić zdrowego rozsądku i podejść do tego tak, by planowanie nie stało się dodatkowym stresem, który zamiast napędzać, pociąga w dół.
Ciekawa jestem czy również planujecie czy wybieracie wyłącznie spontaniczność w swoim życiu?
Pozdrowienia
violka42
Życzę powodzenia w planowaniu :) Muszę przyznać, że planowanie nie należy do moich mocnych stron ale zgadzam się z Tobą, że może być przydatne i czasem ułatwia życie :)
OdpowiedzUsuńto również nie moja mocna strona
UsuńDostałam w prezencie ten kalendarz Beaty Pawlikowskiej i potwierdzam - jest świetny, bardzo pozytywny :)
OdpowiedzUsuńteż go bardzo lubię
UsuńTeż lubię planować;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
dziekuję
UsuńWidzisz Violka mnie życie nauczyło, że nie należy zbytnio planować. Czasami dzieje się tak, że wszystko to co zaplanowaliśmy ulega totalnej ruinie. A wtedy tylko pozostaje frustracja. Ja raczej nakreślam tylko delikatne ramy.
OdpowiedzUsuńja mam za dużo spraw do ogarnięcia i czasem mnie to przerasta, liczę na to, że w pewien sposób to mi pomoże, pewnie czas zweryfikuje moje wyobrażenia w tym temacie
UsuńLubie planować, ale tylko sporadycznie. Czasem lepiej coś zrobić spontanicznie a nie kiedy bez planowania się nie da :)
OdpowiedzUsuńsamo zycie
Usuń